Gospodarna gmina Piotrowskiej to mit. Część Pierwsza – Ewa Pręt

Nie tak dawno temu wieść gminna niosła o przywróceniu mnie do pracy w urzędzie. Zostałam zastępcą kierownika referatu oświaty i podlegam bezpośrednio pod burmistrza. Przez trzy miesiące, przełożony powierzył mi zaledwie jedno zadanie do wykonania.

Przywrócenie mnie do pracy zwieńcza trzyletni spór sądowy. Spór, który kosztował drezdeneckiego podatnika ponad 200 tyś zł, a razem z kosztami likwidacji mojej jednostki bagatela milion złotych.  Decyzje Burmistrz choć okraszone uśmiechem i jej niezwykłą pewnością siebie, mają gorzki smak.

Po latach sporu sąd pracy wyjaśnił, że likwidacja MGZO była w rzeczywistości przejęciem zakładu pracy. A co za tym idzie wszelkie koszty jak odprawy, odszkodowania, podatki, należności dla ZUS wypłacane były z naruszeniem obowiązujących przepisów… 

Do likwidacji Rada Miejska podchodziła dwukrotnie w kwietniu 2019 r. i w styczniu 2020 r. Polegli miejscy prawnicy, po uchyleniu uchwały przez nadzór do tematu wrócili dopiero po ośmiu miesiącach. Jednak i w tym przypadku popełniono wiele błędów prawnych. To wszystko wydarzyło się po tym jak Karolina Piotrowska od listopada 2018 r. do końca marca 2019 r. zapewniała mnie oraz resztę pracowników MGZO, że likwidacja ich zakładu pracy to „tylko plotki”. 

Ploteczki stały się faktem. 

Ekscentryzmem burmistrz było podpisanie umowy z likwidatorem, człowiekiem, który w dniu 31 marca 2020 r. (w godz.12:00 – 17:00) odebrał dokumentację przygotowaną przez dyrektora MGZO i pracowników zespołu pobierając za tę czynność 20 tysięcy złotych. Kwota ta może z nóg nie zwala, ale do celowych wydatków nie należy.

Burmistrz była na fali wznoszącej, pełnej hejtu w mediach społecznościowych spływającego na mnie i pracowników MGZO. 

Dlatego pewnie tak łatwo i bez echa przeszło złamanie 3-miesięcznego okresu wypowiedzenia umowy o pracę. Za skrócenie okresu wypowiedzenia umowy o pracę wyszły kolejne koszty- odszkodowania. 

W 2018 r. obecna burmistrz szła z hasłem Gospodarna Gmina, dziś „SEZON 2”. Naprawdę, brzmi jakby ten sezon był długo oczekiwany przez wszystkich. Tymczasem mam wrażenie, że do naszej społeczności nie trafiają rzekome sukcesy infrastrukturalne, kiedy przyszło  nam jeździć dziurawą jak na planecie Mars aleją Piastów czy ulicą Marszałkowską, kiedy straszy brak zjazdów, chodnika, czy oświetlenia. Dziś oglądając show aktorski burmistrz w spotach wyborczych idzie zapomnieć, że ta gmina nie ma dialogu, konsultacji społecznych, a pracownicy urzędu są jakby zastraszeni. Jednak przede wszystkim w tym pierwszym sezonie brak było szacunku dla pracy poprzedników. Z cudu Cholewińskiego, Miejsko Gminnego Zespołu Oświaty, prekursora CUW w Polsce, stworzonemu na wzór zachodnich rozwiązań, zostały  tylko ruiny i zgliszcza.

Dziś zadaje pytanie: Kto dał władzy prawo do niszczenia ludzi? Czy wolno włodarzowi wydawać publiczne pieniądze na pozbycie się pracownika w okresie ochronnym? Odpowiedzi nie ma, głos niesie się echem. 

Ostatnia kadencja burmistrz naszej gminy kojarzy mi się przede wszystkim
z  hejtem i manipulacją informacjami.

Kiedy Burmistrz Karolina Piotrowska zapewniała, że likwidacja to „tylko plotki”. Tomasz Walczak radny w poście na facebooku z 24.04.2020 r. przyznał, że likwidacja zespołu to była „obietnica wyborcza…” obecnej burmistrz – Karoliny Piotrowskiej oraz jej radnych. Czy to oznacza, że osoba piastująca tak wysokie stanowisko jak urząd burmistrza – wielokrotnie okłamywała dyrektora i pracowników MGZO?

Przez półtora roku, kiedy Pani Piotrowska zaczęła być burmistrzem, współpraca pomiędzy Urzędem Miejskim a MGZO stała się z dnia na dzień utrudniona. Liczne naloty burmistrz Piotrowskiej, którym towarzyszyły krzyki oraz trzaskanie drzwiami, ogrom pism z UM, odbieranie pełnomocnictw aby utrudnić pracę, brak komunikacji, brak jakiejkolwiek chęci współpracy, przekazywanie spraw do wykonania w ostatniej chwili, oskarżanie pracowników, utrudnianie codziennej pracy, wystawianie pracowników na publiczny lincz (posty pani burmistrz na facebooku) – czy naprawdę trzeba było „po trupach do celu”? Czy może stosowanie takich półśrodków sprawiało  przyjemność i dawało niepohamowaną satysfakcję? O klasie, dobrym smaku oraz szacunku do drugiego człowieka można było tylko pomarzyć…

MGZO było jednostką odrębną i pracowało na wizerunek burmistrza a jako dyrektor zespołu miałam przyjemność współpracować z wieloma włodarzami. Zespół zawsze był daleki od polityki, a każda zmiana władzy była naturalną koleją rzeczy. Pewnego dnia usłyszeliśmy, że jesteśmy mafią, betonem, starym układem czy też ostatnim bastionem – na początku wszystkich to śmieszyło, bawiło.. jednak powtarzane jak mantra z przekonaniem – dziś już wiem, że to był zwykły fanatyzm i motor do działania „nowej” władzy.

Dnia 30 listopada 2019 r., pod moją nieobecność, burmistrz Piotrowska wraz z radnym Walczakiem oraz sekretarzem Sawickim – przyszła poinformować pracowników MGZO  o kolejnej próbie likwidacji (pierwsza nieudana miała miejsce 24 kwietnia 2019 r.).
Na spotkaniu z pracownikami MGZO Pani Piotrowska zapewniała o gwarancji pracy
w Urzędzie Miejskim w Drezdenku. Obiecała również, że spotka się ze mną
w sprawie warunków pracy i płacy dla ówczesnych pracowników MGZO. Tak się oczywiście nie stało.