Sprawa karna będzie miała finał w Sądzie !

Miało być oszczędnie. Obecnie w referacie oświaty pracują 10 osób (po przywróceniu do pracy Ewy Pręt – 11) a w MGZO było ich aż 18. Nie oznacza to, że te osoby wykonują obowiązki, które były przypisane pracownikom MGZO. Część obowiązków przejęły inne referaty. Nikt nie pokusił się o analizę jak to wpłynęło na koszty funkcjonowania oświaty, oszczędności to tylko nieudowodniona teza. Redukcja etatów to bynajmniej nie efekt zamierzony. Wszak oszczędności z redukcji zatrudnienia nie wchodziły w grę. Miejski prawnik, któremu zarzucałem niedouczenie, jeszcze na sesji poprzedzającej likwidację zapewniał, że żadnej redukcji zatrudnienia nie będzie. Jak dziś dobrze wiemy, oferty pracy przedstawiono wszystkim za wyjątkiem jednej osoby. Za tą jedną osobą solidarnie stawili się niemal wszyscy. Stracili pracę. Nie przeszkadzało to w formułowaniu tez, że pomysł z likwidacją to strzał w dziesiątkę w końcu mogą robić to samo mniejszym zasobem ludzkim. Ciekawe.

Jakby to wyglądało, gdyby decyzję burmistrz Piotrowska oficjalnie tłumaczyła chęcią pozbycia się Pani Dyrektor? Przecież dyrektorka była w okresie ochronnym. Argument znalazł się taki, jak mantra powtarzany przez zwolenników: to „betonoza”, którą trzeba zastąpić rozkwitającą zielenią. To „stary układ”, który trzeba było rozbić. Są to semantycznie puste sformułowania, którym nadają sens jedynie ci, którzy ignorują fakt, że układ wszedł sam. Aczkolwiek już po „likwidacji”. W tej grze polityczno-prawnej idzie się pogubić.

Spór rozstrzygnął sąd pracy. Wyszło szydło z worka, a w zasadzie pozorność całej operacji likwidacji.

Należy mówić, że żaden to błąd, a wyrafinowanie. Pani Burmistrz zarzekała się, że motywuje ją wyłącznie dobro gminy. Wątpliwości były od początku działań w kierunku likwidacji, dla zrozumienia motywacji władzy warto czytać oświadczenia składane w toku sesji Rady Miejskiej z 2019 r.

Skoro nie było likwidacji, to co jest? Jest przejęcie zakładu pracy.

Związki zawodowe powinny być informowane o zamiarze przejęcia zakładu pracy. Powinno się podjąć z nimi negocjacje, i to pod rygorem sankcji karnych. Tego, nie zrobił nikt. Złożyłem zawiadomienie, a w zasadzie dwa, bo jeszcze o niegospodarność, ale to inny temat. Sprawa naruszenia ustawy o związkach zawodowych przeleżała bardzo długo w strzeleckiej prokuraturze jakby odwlekając nieuniknione. Tuż przed świętami doszła do nas informacja, że postępowanie się nie kończy. Tym razem wygląda, że wiatr zmian w aparacie ścigania doszedł do Nas. Prędzej czy później sprawa znajdzie finał w sądzie, bo przysługuje mi prawo do złożenia subsydiarnego aktu oskarżenia.

Czy brak dialogu to znak rozpoznawczy sezonu pierwszego? Czy naprawdę trzeba było być tak przemądrzałym by nie dostrzegać, że każde zachowanie ma swoje konsekwencje.

Jak Drezdenko długie i szerokie, jak okalające je wsie zapomniane i osamotnione, dialog stał się towarem deficytowym. Dziś zapatrując się w inwestycje hucznie świętowane na portalu kandydata/burmistrza Drezdenka niejednokrotnie zastanawiam się dlaczego nikt nie pyta mieszkańców o zdanie, o ich potrzeby. Co się stało z konsultacjami społecznymi? Zastąpiła je chełpliwość władzy.

Włodzimierz Sapór
@obserwujący